Sześć egzemplarzy tej samej książki o Marianie Rejewskim.

Biogra­ficzny galimatias, czyli jak skrzywdzić Mariana Rejewskiego

Hanka Sowińska
Pogromca Enigmy „brał ślub w prote­stanckiej parafii na pl. Wolności“! Kościół św. Trójcy „zapro­jek­tował Józef Święcicki“! Czołowy brytyjski kryptolog-lingwista Dillwyn Knox „był koman­dorem“! Marszałek Ferdynand Foch „przyjechał do Bydgoszczy w maju 1923 r.”. Gen. Józef Dowbor-Muśnicki „wyzwalał“ Bydgoszcz w styczniu 1920 r. Bzdury!

Między innymi takie i wiele innych bzdur znajdziemy w książce Roberta Gawłow­skiego pt. „Jestem tym, który rozszy­frował Enigmę. Nieznana historia Mariana Rejew­skiego“. Naprawdę, nieznana? Promowana od kilku miesięcy, także przez bydgoski ratusz, biografia genialnego kryptologa przynosi nie tylko „nieznane historie“ (czytaj: niepraw­dziwe) z jego życia, ale również pisaną na nowo historię Bydgoszczy.

Błędy i zmyślone infor­macje, genealo­giczny chaos, nonsza­lancja w posłu­gi­waniu się faktami (próbka na wstępie, więcej w dalszej części), rozbu­dowane - niepo­trzebnie - tło histo­ryczne, które „przykrywa“ życiorys Rejew­skiego. To wszystko sprawia, że książka Gawłow­skiego BARDZO ROZCZAROWUJE!

Czytelnik dostaje do ręki rzecz bałamutną i szkodliwą. Ci, którzy choć trochę interesują się historią Rejew­skiego, Enigmy, a także dziejami Bydgoszczy, i są już po lekturze tzw. „reportażu histo­rycznego“ (tak Gawłowski nazywa swoją publi­kację) - mają prawo czuć się oszukani. To, że książka „nie ma charakteru naukowego“ nie zwalnia autora z docho­wania należytej staran­ności w dążeniu do prawdy. Ten kardy­nalny obowiązek - niestety - nie został spełniony!

Zważywszy na liczbę błędów, przeinaczeń, nieści­słości, i tego, co Melchior Wańkowicz nazwał chciej­stwem, stwierdzić trzeba, że do księgarń trafiła historia, której genialny matematyk i kryptolog ani nie przeżył, ani nie był świadkiem.

Źle się stało, że szczupły materiał fakto­gra­ficzny „opakował“ Gawłowski w coś, co jest bardzo kiepską histo­ryczną publi­cy­styką, naszpi­kowaną błędami i kreślonymi scena­riu­szami zdarzeń, które w rzeczy­wi­stości nie miały miejsca. Wyrazy współ­czucia należą się cudzo­ziemcom, którzy chcieliby poznać „nieznane” fakty z życia Rejew­skiego, czytając angielski przekład tej książki.

Życiorys Rejew­skiego, czyli „ciekawy temat“

Prawdą jest, że najwy­bit­niejszy bydgosz­czanin nie doczekał się rzetelnej, naukowej biografii. W ostatnich dwóch dekadach ukazało się kilka publi­kacji, zawie­ra­jących rozsze­rzony życiorys Rejew­skiego, m.in. autorstwa Zdzisława Kapery, Jerzego Lelwica (J. Lelwic jest także autorem obszernego „Kalen­darium“) i Krzysztofa Osińskiego. Można, a nawet trzeba zadać pytanie: dlaczego polscy historycy dotąd nie podjęli trudu opisania tak niezwykłej postaci, której dokonania przyczyniły się do skrócenia II wojny światowej? Czy chodzi tylko o niedo­statek źródeł?

Lukę w biogra­fi­styce pogromcy Enigmy odważnie posta­nowił wypełnić Robert Gawłowski. - Gdy się zorien­to­wałem, że nie ma książki poświę­conej Rejew­skiemu - o Enigmie publi­kacji jest bardzo dużo - to uznałem, że to ciekawy temat - mówił na spotkaniu z czytel­nikami w bydgo­skich Młynach Rothera, w marcu tego roku.

Autor zebrał znane (!) od kilku dekad infor­macje z życia Rejew­skiego, zawarte w obszernej litera­turze poświę­conej Enigmie, krypto­logii, działal­ności wywiadu z okresu między­wo­jennego i z lat 1939-1945, a także dotyczące inwigi­lacji pogromcy Enigmy, prowa­dzonej od końca lat 40. XX w. przez tajną policję polityczną PRL (zawartość teczki „Kryptologa“, znajdu­jącej się w archiwum bydgo­skiej Delegatury IPN, znana jest od prawie dwóch dekad). Tak więc nadużyciem jest pisanie i mówienie o „nieznanej historii“ Rejewskiego!

Nowych infor­macji, stricte biogra­ficznych, jest w książce niewiele. Warto­ściowe są m.in. te, które dotyczą rodowodu rodziny Rejew­skich i Thomsów (pozytywny przekaz rujnują błędy m.in. w drzewie genealo­gicznym i w podpisach pod zdjęciami reklam składów J. Rejew­skiego, niepraw­dziwe infor­macje dotyczące historii Bydgoszczy), a także końcowe rozdziały opowia­dające o ostatnich latach życia bohatera książki. Można ubolewać, że autor, mając dostęp do korespon­dencji Rejew­skiego, powstałej po ujawnieniu tajemnicy Enigmy (stanowi część prywatnego archiwum kryptologa, depozy­ta­riuszką całości jest córka, Janina Sylwe­strzak), ograniczył się do pobieżnego omówienia tego cennego źródła i przyto­czenia niewielu cytatów. Niezro­zu­miałym jest śladowe wykorzy­stanie dokumen­tacji wojskowej Rejew­skiego, której „duża część“, jak sam przyznaje, znajduje się w archiwum brytyj­skiego Ministry of Defence.

Tajemnicą autora pozostaje pominięcie unika­towych dokumentów dotyczących lipcowego (1939 r.) spotkania w Warszawie przed­sta­wi­cieli służb krypto­lo­gicznych Francji, Wielkiej Brytanii i Polski, które znane są od 2005 r. (pierwszy raz zostały opubli­kowane w książce pt. „Marian Rejewski 1905-1980. Życie Enigmą pisane“, Bydgoszcz 2005). Gdyby nie decyzja o podzie­leniu się z sojusz­nikami infor­ma­cjami o złamaniu Enigmy i czytaniu niemieckich depesz, dokonania Rejew­skiego i jego kolegów - Jerzego Różyc­kiego i Henryka Zygal­skiego - pozostałyby bez wpływu na losy wojny!

Szerszy kontekst“, czyli niestrawna massa tabulettae

Decydując się na napisanie „reportażu histo­rycznego“ autor „przykrył“ biografię genialnego matematyka „szerszym kontekstem“ - stąd w poszcze­gólnych rozdziałach infor­macje o tym, co działo się w czasie i miejscach, w których Rejewski i jego bliscy przebywali. Tak zwane tło histo­ryczne, bardzo nierówne, bywa swoistą massa tabulettae; książka obfituje w poboczne, zbędne wątki, które wcale nie czynią historii Mariana Rejew­skiego lepiej znaną. Przeciwnie - stały się pułapkami, w które autor wpadał raz za razem.

Ów „szerszy kontekst“ to skompi­lowana historia prawie 100 lat - od przybycia Matyldy i Józefa Rejew­skich do Bydgoszczy (połowa lat 90. XIX w.) do śmierci pogromcy Enigmy, dawkowana w kolejnych rozdziałach. Mamy więc - wybrane według klucza znanego tylko Gawłow­skiemu - fakty i anty fakty m.in. z historii Bydgoszczy, Poznania, niemieckiej agresji na Polskę w 1939 r. i sytuacji w rodzinnym mieście kryptologa, powstania warszaw­skiego, zakoń­czenia niemieckiej okupacji w Bydgoszczy, powojennych losów rządu emigra­cyjnego i żołnierzy przeby­wa­jących w Wielkiej Brytanii.

Zapytać trzeba: co ma wspólnego z życio­rysem krypto­lo­gicznego geniusza np. obszernie cytowany w rozdziale „Narodziny“ wstępniak z sygnalnego wydania „Dziennika Bydgo­skiego“ z 2 grudnia 1907 r.? (str.19).

W rozdziale „Rodzina i dorastanie“ mamy np. naszpi­kowany bzdurami wykład o Józefie Święcickim, największym budow­niczym Bydgoszczy końca XIX w., wraz z niepraw­dziwą infor­macją, jakoby twórca m.in. Hotelu Pod Orłem „zapro­jek­tował kościół pw. Św. Trójcy“ (autorem projektu był Roger Stawski). Nadużyciem jest to, że Gawłowski powołuje się na publi­kację Bogny Derkow­skiej-Kostkow­skiej o J. Święcickim. Ponadto nazwisko autorki, dwukrotnie, podane jest z błędem, w zapisie biblio­gra­ficznym niepraw­dziwy jest wydawca książki.

W tym samym rozdziale znajdziemy również obszerny opis tego, co działo się w mieście po wybuchu I wojny światowej i „fałszywkę“ mówiącą, że „Bydgoszcz była oblężona przez wojska pruskie“. Jest też rozbu­dowany opis przeka­zania Bydgoszczy w ręce polskich władz (styczeń 1920 r.), wiadomość o śmierci Henryka Sienkie­wicza (?), sprowa­dzeniu jego zwłok do Polski i pomniku, który stanął w Bydgoszczy (infor­macja podana jest dwukrotnie, w różnych miejscach). Są także cytaty z twórczości Jerzego Sulimy-Kamiń­skiego. Po co? Rozdział kończy się infor­macją (niepraw­dziwa data wydania „Dziennika Bydgo­skiego“ - nie 12 czerwca, lecz 13 czerwca 1923 r.) o nadaniu Romanowi Dmowskiemu doktoratu honoris causa (gdzie to się stało - czytelnik się nie dowie!). I znowu trzeba zapytać: po co?

W rozdziale „Studia w Poznaniu“, w „bogatej“ części poświę­conej genezie Uniwer­sytetu Poznań­skiego Gawłowski „awansował” prof. Michała Sobeskiego na pierw­szego rektora Wszechnicy Piastow­skiej. Tymczasem pierw­szeństwo należy do prof. Heliodora Święcic­kiego (str. 60-61). Omawiając przemó­wienie rektora uczelni prof. Zygmunta Lisow­skiego, inaugu­rujące rok akade­micki w1923/1924, wśród dokonań uniwer­sytetu Gawłowski wymienia m.in. „nadanie tytułu doctora honoris causa marszałkowi Ferdy­nandowi Fochowi w maju poprzed­niego roku, podczas jego wizyty w Polsce”. Poprzedni rok tzn. 1922? Tymczasem marszałek Foch był w Polsce w 1923 r.!

W tym samym rozdziale autor pisze o „ulicy Świętego Marcina w Poznaniu“ - nie ma takiej, jest ul. Święty Marcin! Z gen. Józefa Dowbor-Muśnic­kiego, dowódcy wielko­pol­skich wojsk powstań­czych, uczynił „wyzwo­li­ciela Bydgoszczy“, który „defilował na płycie starego miasta“ (w innym miejscu podaje, że generał przybył 20 stycznia, co jest nieprawdą, przyjechał dwa dni później).

Trzeba też zapytać, co ma wspólnego z życio­rysem Rejew­skiego opowieść o książkach z biblioteki Lenina (trafiły do Biblioteki Miejskiej w okresie między­wo­jennym jako dar Adama Grzymały-Siedlec­kiego), czy listo­pa­dowej (1956 r.) irredenty zakoń­czonej spaleniem masztu zagłu­sza­jącego zachodnie stacje radiowe?

Najwyższe zdumienie budzi tło rozdziału pt. „Wybuch drugiej wojny światowej“, a przede wszystkim te fragmenty, które dotyczą tragicznych wydarzeń w Bydgoszczy w 1939 r. Czytamy m.in., że „pierwsze strzały padły prawdo­po­dobnie z kościoła na pl. Wolności, w którym Irena i Marian Rejewscy wzięli ślub (więcej o tej kurio­zalnej infor­macji w dalszej części). Jest też „o publicznych egzeku­cjach na głównym rynku i postrze­lonym zakładniku, który posta­nowił schować się w kościele, przed wejściem do budynku, opierając się skrwa­wioną ręką o fasadę, pozostawił ślad“ (sic!).

Nawet tragedia, która spotkała Rejew­skich latem 1947 r. - w wyniku zarażenia się wirusem polio zmarł 11-letni syn Andrzej - nie uspra­wie­dliwia obszernego opisu choroby Heinego-Medina. Akurat w pierwszej biografii kryptologa!?

Rażą - i to bardzo - sformu­ło­wania dotyczące tego, co stało się w Polsce w grudniu 1970 r. Masakrę robot­ników na Wybrzeżu nazywa Gawłowski „kolejnym kryzysem politycznym“, po którym „sytuacja w kraju była już całko­wicie spokojna“. Dziesiątki zabitych, tragedie setek rodzin - o tym nawet się nie zająknął.

Reklamy składów tytoniowych, czyli czytanie ze zrozumieniem

To, co według Gawłow­skiego jest „silną stroną publi­kacji“ - m.in. „materiały prasowe pokazujące kontekst rodzinny“ - jawi się jako chaos i niefra­so­bliwość. Przykładem mogą być błędne podpisy pod zdjęciami reklam składów tytoniowych J. Rejew­skiego. Pod anonsem zamiesz­czonym na str. 20 przeczytamy, że pochodzi z nr 175 „Dziennika Bydgo­skiego“, z 1910 r. Nieprawda! Takiego anonsu w 4-stroni­cowym wydaniu gazety nie znajdziemy. Korzy­stając z zasobów Kujawsko-Pomor­skiej Biblioteki Cyfrowej docie­kliwy czytelnik bez trudu zwery­fikuje tę niepraw­dziwą infor­mację (ta reklama jest w sygnalnym wydaniu „DB“ z 2 grudnia 1907 r.).

Podając adresy, pod którymi Józef Rejewski prowadził działalność handlową wymienia Gawłowski m.in. Zbożowy Rynek 1 (Kornmarkt strasse 1). Pisze: „Trudno dzisiaj ustalić, jak brzmiałby polski odpowiednik tej ulicy“ - zdradza czytel­nikom swoją rozterkę. Gdyby dobrze przyjrzał się reklamie zamiesz­czonej na 20. stronie swojej książki, znalazłby odpowiedź: ulica Zbożowa!
Nie jest prawdą, że „DB“ był gazetą „kilku­na­sto­stro­nicową“, w której „zawsze znajdowały się obszerne infor­macje ze świata, fragmenty polskiej literatury, dział rozrywkowy i kultu­ralny“. Przez kilka­naście lat gazeta ukazywała się w objętości 4 stron!; wydania obszer­niejsze były sporadyczne.

Żarty z Czytelnika, czyli „katolik bierze ślub w prote­stanckiej parafii“

Gdy brakuje faktów, Gawłowski je tworzy. Pisząc o pierwszym poważnym egzaminie 18-letniego Mariana żałuje, że nie dowiemy się, jak spędził dzień, w którym zdał maturę w Gimnazjum Klasycznym (12 czerwca 1923 r.). Na podstawie tego, o czym infor­mowała prasa wnosi, że w tygodniach poprze­dza­jących ten dzień Polacy żyli powstaniem rządu Wincentego Witosa i wizytą francu­skiego gościa !

„Do miasta przybył marszałek Ferdynand Foch. „Dziennik Bydgoski“ zachęcał, aby na tę okoliczność udeko­rować okna od ulicy…“

Takiego wydarzenia w historii między­wo­jennej Bydgoszczy nie było! Owszem, w maju 1923 r. marszałek Foch gościł w Polsce, ale do miasta nad Brdą nie zawitał. Był m.in. w Poznaniu (wtedy otrzymał tytuł doktora honoris causa) i w Toruniu. Kto nie zna historii Bydgoszczy, przyjmie ten fałsz za prawdę!

Podczas premiery książki w Młynach Rothera można było usłyszeć, że autor jest bydgosz­cza­ninem (tak jak Rejewski), żywo intere­su­jącym się historią miasta. Chyba jednak bardzo wybiórczo i naskórkowo, czego dowodem nie tylko wpadka z wizytą F. Focha, ale również przyjazdem gen. Dowbor-Muśnic­kiego i historią bydgo­skich parafii.

Zagadka, z którą Gawłowski sobie nie poradził, wręcz się ośmieszył, brzmi: w którym kościele Rejewski popro­wadził do ołtarza ukochaną Irenę Lewandowską?

Prawdo­po­dobnie ceremonia ślubna odbyła się w kościele pod wezwaniem św. św. Apostołów Piotra i Pawła na placu Wolności. Możemy tak przypuszczać, gdyż był to kościół znajdujący się najbliżej domu rodzinnego Ireny, miesz­ka­jącej wówczas przy ul. Dworcowej 10. Do tej samej parafii należał także przez pewien czas Marian, kiedy wspólnie z rodziną mieszkał przy ul. Zduny.“ (str. 116). Od kiedy to kryterium przyna­leż­ności do parafii stanowi odległość od miejsca zamiesz­kania do kościoła???

Szok! Trudno uwierzyć, że ktoś, kto „porwał się“ na pisanie biografii Rejew­skiego nie wie, że w między­wo­jennej Bydgoszczy - spadek po latach zaborów - było osiem kościołów ewange­licko-unijnych. W tej liczbie jest świątynia na pl. Wolności; w latach 1920-1939 miała niewielu parafian, były plany oddania jej wiernym Kościoła Rzymsko-Katolic­kiego, ale tak się nie stało! Wystar­czyło „wygooglować” tę infor­mację, a jeszcze lepiej zajrzeć do „Historii Bydgoszczy, t. II, cz. 1.
Irena i Marian nie wzięli tam ślubu, wszak byli katolikami (na str. 16. Gawłowski pisze: „Thomsowie wyróż­niali się tym, że nie byli prote­stantami“. Zatem syn Matyldy też nim nie był!)! W innym miejscu książki (str. 146) autor już nie ma wątpli­wości i pisze - w trybie oznaj­mu­jącym - że ceremonia odbyła się właśnie w tym kościele!!!

Otóż NIE! Irena Lewan­dowska i Marian Rejewski sakra­men­talne „Tak“ powie­dzieli sobie w kościele pw. Najświęt­szego Serca Pana Jezusa na pl. Piastowskim (za pomoc w ustaleniu tego istotnego faktu dziękuję ks. prałatowi Stani­sławowi Kotow­skiemu, probosz­czowi Parafii Katedralnej pw. św. Marcina i Mikołaja).

Uzupeł­niając biografię M. Rejew­skiego dodajmy (za prałatem Kotowskim), że urodzony 16 sierpnia 1905 r. w domu przy ul. Boiestrasse 3 (Wileńska 6), został ochrzczony przez ks. Jagiel­skiego niespełna trzy tygodnie później - 5 września w Farze (wówczas był to jedyny kościół dla Polaków-katolików). Akt chrztu nosi numer 878, rodzicami chrzestnymi byli: Jadwiga Szafar­kiewicz i Józef Pawłowski.

Drzewo genealo­giczne, czyli błąd na błędzie

Genealogia, nauka pomoc­nicza historii, jest bardzo słabą stroną Gawłow­skiego. Czytelnika do rozpaczy może dopro­wadzić rozdział „Rodzina i dorastanie“, w którym przed­sta­wione zostało drzewo genealo­giczne Rejew­skich i Thomsów. Podane daty sprawiają, że de facto nie dowiemy się, kiedy rodziły się dzieci Matyldy i Józefa, rodziców Mariana.

Jeśli wierzyć autorowi Matylda Thoms wycho­dziła za mąż mając… lat 5. Matylda i Józef pobrali się w październiku 1891 r. Datę tę autor powtarza w drzewie genealo­gicznym, podając, że Matylda urodziła się w… 1886 r. (innej daty w książce nie znajdziemy). Dwie daty narodzin - 1884 i 1894 - ma także Łucja - najstarsza z trzech córek Matyldy i Józefa. Różne daty dotyczą narodzin Tadeusza, Jana i Zofii, a także Andrzeja, syna Ireny i Mariana Rejew­skich (na str. 28 mamy 1935 r., rok 1936 na str. 119, tu także jest błędna data dzienna, nie 26, lecz 22 czerwca!). Nonsza­lancja niebywała! Pozostaje również zapytać o kompe­tencje redaktora i korekty wydaw­nictwa Episteme…

Pytanie do autora: skąd wzięła się w tym rozdziale „ulica Olszew­skiego“, przy której mieli mieszkać Rejewscy, gdy na świat przyszła Łucja? Taki patron był, ale w PRL-u, zastę­pując między­wo­jenną ulicę Augustyna Kordec­kiego (przywrócona po 1989 r.). Gdy Rejewscy sprowa­dzili się do Bydgoszczy - po raz pierwszy występują w „Adressbuch nebst allge­meinem Geschäfts-Anzeiger von Bromberg und dessen Vororten auf das Jahr 1895“ - była to Cicho­rien­strasse 8. Tego od Gawłow­skiego się nie dowiemy!

Z Knoxem wyszło qui pro quo

Trudno wytłu­maczyć błędy autora tam, gdzie życiorysy osób wpisanych w historię Enigmy znane są od kilku dekad. Dlaczego Alfreda Dillwyna Knoxa, czołowego brytyj­skiego kryptologa uczynił koman­dorem (str. 133)? „Dilly“ był cywilnym pracow­nikiem Rządowej Szkoły Kodów i Szyfrów (GC&CS) w Bletchley Park pod Londynem, z wykształ­cenia lingwistą. W stopniu komandora był natomiast Alexander „Alastair” Denniston, szef GC&CS. Obaj uczest­ni­czyli w lipcu 1939 r. w spotkaniu w Pyrach, w ośrodku „Wicher“, gdy Polacy ujawnili, że czytają niemieckie depesze szyfrowane Enigmą.

Podczas pobytu w Warszawie delegacja brytyjska zatrzymała się w hotelu „Bristol“, jednak Gawłowski - nie wiadomo dlaczego - wprowadza czytelnika w błąd podając, że Knox, Denniston i Sandwich (trzeci członek brytyj­skiej delegacji, nazwisko z „literówką”) zamieszkali w „Hotelu Europejskim“. Powołuje się przy tym na Dermota Turinga i jego książkę „XYZ. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy“, co jest nadużyciem, bo Turing pisze o „Bristolu“.

Bratanek słynnego kryptologa Alana Turinga cytuje fragment wspomnień Denni­stona i list, który Knox napisał do niego, na firmowym papierze Hotelu „Bristol“. Tymczasem w rozdziale „Przeka­zanie pałeczki w sztafecie“ (str. 133-134) Gawłowski tak „zachach­męcił“, że nie wiadomo, kto pisał list („wojskowy“), kto wrócił do hotelu wściekły… Na pewno nie był to komandor Denniston!

We wspomnianej już publi­kacji „Marian Rejewski 1905-1980. Życie Enigmą pisane“ opubli­kowano kopie dokumentów z warszaw­skiego spotkania, w tym raport Denni­stona z 1948 r. (pisze o „Bristolu”) i notatkę autorstwa Knoxa, sporzą­dzoną na firmowym papierze… Hotelu „Bristol“. Trudno o lepsze źródła! Niby drobiazg, a smuci. Nonsza­lancja to czy brak warsztatu, nakazu­jącego weryfi­ko­wanie dat, nazwisk czy nazw insty­tucji? (wiem, i… dlatego sprawdzam). Pewnie jedno i drugie.

Umyślił sobie Gawłowski, że Karol Rożan­kowski, przed wojną naczelnik Urzędu Skarbowego w Bydgoszczy, znajomy Mariana Rejew­skiego z „Kabla“ (pracował tam w latach 1947-1950) musiał znać mjr. Jana Henryka Żychonia, szefa bydgo­skiej Ekspo­zytury nr 3 Oddziału II z „racji wykony­wanej przed wojną pracy“. Po co było pisać takie głupstwa? Rożan­kowski, podpo­rucznik kawalerii, był pracow­nikiem Oddziału II Sztabu Głównego, absol­wentem 4. kursu oficerów rezerwy 1937 r. (zachęcam autora do zerknięcia do „Fototeki Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego“, Wydaw­nictwo TEST, 2013).

Jeden fakt, dwie wersje

Trudno pojąć, dlaczego autor, będący samodzielnym pracow­nikiem naukowym („Warsztat naukowy z pewnością był przydatny…“ - te słowa Gawłow­skiego przeczytamy na skrzy­dełku książki) z ogromną dezyn­wolturą traktuje fakty i nazwy insty­tucji. Dlaczego o tych samych sprawach, tyle że na różnych stronach swojej pracy, pisze zupełnie coś innego - przykładowo, na str. 157 przeczytamy, że „do spotkania Alana Turinga z polskimi krypto­logami doszło we Francji 17 stycznia 1940 r.“; zaś na str. 285 podaje, że stało się to… „w marcu 1940 r. “

Ma też problem Gawłowski z ustaleniem dat przepro­wadzek rodziny Rejew­skich.
„Mieszkała przy ul. Wileń­skiej 6 do roku 1915 r.“ - pisze na str. 31 (to ciągle była Boiestrasse 3!). Najwy­raźniej zmienił zdanie, bo na str. 36 czytamy: „W 1917 r. Rejewscy przenieśli się do ścisłego śródmieścia na ulicę Topfer­strasse 6a (ul. Zduny 6a)“. Zatem która data jest prawdziwa?
Kolejny problem z datą. Ze str. 31 dowia­dujemy się, że „do szkoły podsta­wowej z nauczaniem począt­kowym Marian chodził w latach 1912-1914“ (niemiecka nazwa szkoły jest błędnie podana). Tymczasem na str. 36 jest napisane, że do Królew­skiego Gimnazjum im. Fryderyka Wilhelma uczęszczał od 1915 r. Gdzie pobierał nauki między 1914 a 1915?

Przeoczenie czy niechlujstwo ?

Dwukrotnie: we „Wstępie“ oraz w „Materiałach i źródłach“ Gawłowski podaje, że korzystał z zasobów Biblioteki Miejskiej w Bydgoszczy - nie ma w mieście nad Brdą takiej insty­tucji, jest Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna. Pisze, że korzystał z dokumentów „bydgo­skiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej“ - od 2001 r. do dziś działa Delegatura IPN. Nie ma w Bydgoszczy Muzeum Pomor­skiego Okręgu Wojskowego (sic!) - jest Muzeum Wojsk Lądowych.
Kolejny dowód na to, że Gawłowski napisał historię Bydgoszczy „po swojemu“ - nie jest prawdą, że kanał bydgoski był budowany za kontry­bucję, którą Pruskom po przegranej wojnie (1870 -1871) zapłacić musiała Francja (str. 14). Stary Kanał Bydgoski został otwarty w 1774 r., z późniejszą rozbudową i moder­ni­zacją w XIX w.

Trudno połapać się w opisy­wanym przez Gawłow­skiego finiszu studiów Rejew­skiego - na str. 69 czytamy: „Przed­mioty zaliczał poza dwoma wyjątkami na ocenę bardzo dobrą…“ Ten zapis odpowiada temu, co jest na dyplomie - na 9 egzaminów 7 zdał na ocenę bardzo dobrą.

Tymczasem na str. 73-74 pisze: „W ramach zaliczeń podchodził do egzaminów z teorii grup, teorii funkcji eliptycznych i ostatecznie matematyki“. Które zdanie jest prawdziwe?

Niefra­so­bliwość (?), niekom­pe­tencja warsz­tatowa autora widoczna jest także w opisach zdjęć. Niezwykłej wartości dokument - pismo Rejew­skiego z 23 września 1973 r. do redakcji „Expressu Wieczornego“ (ta warszawska gazeta, jako pierwsza, rozpo­częła w 1973 r. poszu­ki­wania ludzi związanych z Enigmą), w którym ujawnia, że „jest tym, który rozszy­frował Enigmę“, nie jest adresowane do „Życia Warszawy” (str. 271)!!! Gawłowski za nic ma fakty i dowody na skanach utrwalone - z uporem pisze o „Życiu Warszawy“!
„Sztab Główny” Wojska Polskiego czy może jednak „Sztab Generalny” (str.100) - autor nie może się zdecy­dować. Dwie różne nazwy tej samej insty­tucji podaje zamiennie w kilku miejscach książki, nie wiedząc, że od grudnia 1928 r. działał - aż do wybuchu wojny - Sztab Główny!
O „Dolinie Śmierci“ pisze, że „w tamtej­szych lasach mordowano urzęd­ników i nauczy­cieli“ - w Fordonie ginęli nie tylko przed­sta­wi­ciele tych dwóch zawodów, i nie w lasach, co widać na archi­walnych zdjęciach (str. 147).

Pisząc o usuwanych w Bydgoszczy przez Niemców (po zajęciu miasta we wrześniu 1939 r.) symbolach narodowych, takich jak np. Grób Nieznanego Powstańca Wielko­pol­skiego używa liczby mnogiej („szczątki powstańców“). Wcześniej podaje (str. 42), że w 1919 r. zorga­ni­zowano manife­sta­cyjny pogrzeb powstańca wielko­pol­skiego. Więc był jeden czy więcej???
W osłupienie wprawia fragment rozdziału pt. „Mała stabi­li­zacja“ (druga poł. lat 50.), w którym znajdujemy nastę­pujący passus:„Ciekawe, co mógł myśleć, czytając gazety, oglądając telewizję, słuchając radia lub przemówień polityków podczas uroczy­stości państwowych. Mała stabi­li­zacja w życiu Rejew­skiego oznaczała (…) pracę księgowego w baraku na bydgoskim Szwede­rowie“. I znowu fałszywka, tym bardziej niezro­zu­miała, że autor miał dostęp (dzięki pomocy Jerzego Lelwica) do akt pracow­ni­czych Rejew­skiego. Wojewódzki Związek Spółdziel­czości Pracy, czyli ostatnie miejsce zatrud­nienia pogromcy Enigmy, i baraki, o których pisze Gawłowski, znajdowały się przy ul. Chodkiewicza.

Komentarz do „oglądania telewizji“ w latach 50. w Bydgoszczy jest zbędny…

Na tle „grubych błędów“ literówki to drobiazgi: np. „Eisenverg“ (powinno być Eisenberg); bydgoski historyk nazywa się Marek Chamot (w książce jest „Chamont“), a zmarły w 2005 r. w Wielkiej Brytanii polski historyk, publi­cysta i działacz emigra­cyjny nie nazywał się „Graliński“, lecz Józef Garliński (w książce znajdziemy obie wersje).

Literówki znajdziemy też w niemiec­ko­ję­zycznych nazwach takich jak np. Eliza­be­thmark (powinno być: Elisa­be­th­markt), Wermacht (musi być: Wehrmacht).

Co budziło paraliż u Rejew­skiego, czyli niedo­pusz­czalne podejrzenia

Dużo u Gawłow­skiego jest tego, co nazywamy licentia poetica, np. rozwa­żania o tym, jak mogła przebiegać droga z dworca PKP do miesz­kania teściów, gdy Rejewski powrócił do Bydgoszczy w 1946 r. (też błędna data - nie 26 listopada, lecz 21) czy absur­dalne docie­kania dotyczące decyzji Ireny Rejew­skiej o pozostaniu z dziećmi w okupo­wanej Warszawie (str. 146-148).

Wprost manie­rycznie autor stawia pytania, na które nigdy nie znajdzie odpowiedzi - chodzi o wykorzy­stanie przez odpowiednie służby treści rozszy­fro­wanych niemieckich depesz. Nazbyt często - nawet jak na „reportaż histo­ryczny” przystało - posługuje się podej­rze­niami i przypuszczeniami.

Anali­zując działalność polskich kupców w Bydgoszczy można podej­rzewać, że Józef Rejewski zaanga­żowany był także w utworzenie Księgarni Bydgo­skiej…“ (str. 23). Albo: „Obser­wo­wanie propa­gan­dowych procesów (…) z pewnością budziło lęk, a może nawet paraliż u Rejew­skiego (…)“. Któż może to wiedzieć ?

Domysłom czytelnika pozosta­wione są pytania: „Czy Rejew­skiemu towarzy­szyła wielka radość ze złamania Enigmy ? Czy miał świadomość znaczenia swojego odkrycia ? A może pojawiła się ona z biegiem czasu (…) ?“ (str.100). Odpowiedzi nie ma i nie będzie!

Nieak­tualne adresy, zmyślona topografia

O zmianie numeracji nieru­cho­mości (rok 1931) autor nie ma pojęcia, eksplo­atując np. adres Dworcowa 17. Tam J. Rejewski miał Skład Cygar, Papie­rosów, Tytoniu, w tym samym miejscu, po śmierci męża w 1921 r., Matylda prowa­dziła również punkt Kolektury Loterii Państwowej. Tymczasem od 1931 r. to była Dworcowa 39 (kamienica na rogu Dworcowej i Marcin­kow­skiego, wcześniej Rybackiej, ta nazwa widoczna jest w reklamach). Stamtąd do dworca PKP jest spory kawałek, ale Gawłowski z uporem powtarza, że „sklep ojca znajdował się w bezpo­średnim pobliżu dworca“ (sic!).

Zmienił się także numer posesji na Zdunach 6a (obecnie 13). Gdzie, jeśli nie w „pierwszej biografii“ M. Rejew­skiego ta infor­macja powinna się znaleźć?

Jeszcze jeden dowód na wątpliwą znajomość miasta przez Gawłow­skiego - Powiatowy Urząd Bezpie­czeństwa Publicznego na Gdańskiej 66 nie „znajdował się tuż za rogiem domu Rejew­skiego“ (wystarczy udać się na przechadzkę z ul. Dworcowej 10 na ul. Gdańską 66!).

Enigma“ nie do opanowania!

W opisie zmian wprowa­dzanych przez Niemców w Enigmie (od września 1938 r.) też mamy chaos. Gawłowski podaje różne daty pojawienia się dwóch dodat­kowych wirników w Enigmach - na str. 124 pisze, że stało się to w „styczniu 1939 r.“, dwie strony dalej pojawia się wrzesień 1938 r. („We wrześniu 1938 r. Niemcy dodali do Enigmy dwa dodatkowe wirniki szyfrujące…“). W rzeczy­wi­stości zmiana nastąpiła 15 grudnia 1938 r.

W połowie września 1938 r. Niemcy zaczęli zmieniać ustawienia maszyn przed zakodo­waniem każdej depeszy. W styczniu 1939 r. zwięk­szyli liczbę połączeń w tzw. łącznicy.

Czytelnik pogubi się, gdy będzie chciał zrozumieć, jakie urządzenia i w jakim celu zbudowali Rejewski i jego koledzy, by uprościć odnaj­dy­wanie kluczy depesz, a tym samym przyspieszyć deszy­frację treści, po tym, jak Niemcy zmienili sposób szyfro­wania depesz, zwięk­szyli liczbę wirników z 3 do 5 oraz połączeń w łącznicy…
W publi­kacji, choć nienau­kowej, przydałby się indeks osób, a także plan miasta z zazna­czonymi miejscami obecności Rejewskiego.

Uwaga techniczna - autor ma wielkie problemy z zapisy­waniem nowych wątków w akapitach. I bardzo lubi powtarzać to, co wcześniej napisał. Razi także sposób, w jaki pokazano w książce ważne w biografii Mariana Rejew­skiego dokumenty - są zbyt małe, przez to nieczytelne.

***

Konklu­dując: dawno nie miałam w ręku tak niechlujnie przygo­to­wanej publi­kacji, promo­wanej jako pierwsza biografia Mariana Rejew­skiego. Z tego powodu pragnienie autora, wyrażone w zakoń­czeniu książki: „Wierzę jednak, że wykonana przeze mnie praca badawcza okaże się przydatna dla profe­sjo­nalnych histo­ryków…“ nie może być traktowane serio.

Robert Gawłowski, Jestem tym, który rozszy­frował Enigmę. Nieznana historia Mariana Rejew­skiego, Lublin 2022, ss. 320

image_print
Może zainte­re­sować Cię również:
Jestem tym, który rozszy­frował Enigmę. Nieznana historia Mariana Rejewskiego“ 

To opowieść o człowieku, który dokonał rewolucji w krypto­logii, o rywali­zacji człowieka z maszyną, o czytaj »

Nowa publi­kacja o Marianie Rejewskim 

Marian Rejewski - pogromca Enigmy“ to tytuł publi­kacji dla młodego czytelnika, która w krótki sposób czytaj »

The First Enigma Codebreaker. Marian Rejewski who passed the baton to Alan Turing“ 

Pod koniec tego roku, w 90. rocznicę złamania kodu Enigmy, ukaże się na rynku brytyjskim czytaj »

X,Y,Z: prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy 

Pod takim tytułem ukazała się książka Dermota Turinga, bratanka światowej sławy kryptologa Alana Turinga. Autor czytaj »

Promocja broszury „Marian Rejewski (1905-1980)“

2 grudnia 2015 r. w Publicznym Gimnazjum im. Mariana Rejew­skiego w Białych Błotach odbyła się czytaj »